Mikromusic

Tak Mi Się Nie Chce

Agora 2017-11-03
Autor: Karolina Prusiel
Ocena:

Szósty album studyjny wrocławskiej grupy Mikromusic nosi znamienną nazwę „Tak mi się nie chce”. Przy tworzeniu utworów na tę płytę Natalii Grosiak, Dawidowi Korbaczyńskiemu i reszcie grupy powinno się bardzo chcieć, aby przynajmniej dorównać w mojej opinii świetnej „Matce i żonom”. Wygląda na to, że...chciało im się całkiem nieźle.

Po poprzednim albumie zatytułowanym „Matka i żony” obdarzona charyzmatycznym głosem Natalia Grosiak kontynuuje rodzinną tematykę. Album otwiera bowiem apostroficzny zwrot do syna. Piosenkę „Synu” można zestawić z „Krystyno”, numerem jeden na poprzedniej płycie. Tym razem jednak nie jest to pieśń żalu i zmarnowanej szansy. Grosiak w pięknym wyznaniu miłości do pociechy prosi: „Synu, nie zaczynaj żadnej nowej wojny”.

Zresztą, motyw rodzinny pojawia się także w „O kolorach” czy w „Syrenie”. Ciekawostką jest podtytuł drugiej z nich – „pieśń żeglarska”. I rzeczywiście, utwór ten opowiada o marynarzu skuszonym przez syrenę. Teoretycznie motywy muzyczne mogliby więc pogwizdywać współcześni marynarze. Niestety – raczej bez powodzenia. Jedynym muzycznym elementem, który łączy „Syrenę” z morskimi szantami jest dźwięk instrumentu szarpanego – w tym przypadku dość egzotycznego banjo.

Zaskoczyła mnie obecność utworu inspirowanego fragmentem „Pieśni Świętojańskiej o Sobótce” Jana Kochanowskiego. Było to zaskoczenie, rzecz jasna, pozytywne. „Pieśń Panny IV”, bo o tym utworze mowa, świetnie oddaje sielski nastrój poematu Jana z Czarnolasu. Ucieszyłam się tym bardziej, że w warstwie muzycznej nareszcie pojawia się znów harmonia jazzowa, tak bardzo pożądana w brzmieniach zespołu. Dodaje ona bowiem kolorytu delikatnym melodiom.

„Nie oczekując niczego – dostałam” - śpiewa Grosiak w „Na krzywy ryj”. Nie sposób nie zwrócić uwagi na ten pełen pokoju i radosnej dojrzałości utwór. To ani trochę nie pretensjonalna afirmacja życia. Pozytywna wdzięczność w czystej postaci. Pogodzenie się ze sobą i uśmiech do życia. Iluż z nas tego właśnie potrzeba... „Na krzywy ryj” oblewa miodem nasze serduszka, stanowiąc jednocześnie mocny środek stawki.

Muszę przyznać, że długo nie przekonywał mnie singiel zatytułowany (tu zaskoczenie) „Tak mi się nie chce”. Zawiódł dość ubogim tekstem, a przecież to tekst właśnie zwykle był nieskazitelnym punktem piosenek Natalii Grosiak. Całości efektu dopełnił jednak obraz – poruszający teledysk z Wojciechem Mecwaldowskim w roli głównej. Fantastycznym posunięciem okazało się odwrócenie stereotypowej sytuacji. Przedstawienie mężczyzny w roli czekającego na niewierną żonę zdecydowanie zagrało na korzyść tekstu, a w konsekwencji – na korzyść całego utworu. Piosence nie można odmówić także tego, że – mówiąc slangiem – „wkręca się” i tak mi jakość nie chce wyjść głowy... Nadal jednak drażni bardzo sztampowa progresja w drugim refrenie. Aż przykro stwierdzić, że zabieg ten brzmi jakby był rodem wzięty z piosenek konkursu Eurowizji.

Pod względem muzycznym „Tak mi się nie chce” to pełna kontynuacja tego, co możemy usłyszeć na dotychczasowych krążkach. Nie powinniśmy spodziewać się większych zaskoczeń. Całość utrzymuje jednak stabilny poziom albumów sygnowanych nazwą Mikromusic. Płyta jest jednorodna stylistycznie i wyjątkowo równa. Jako całość stanowi piękną podróż przez muzyczno- lirycznie eteryczny świat.

Nie można mieć większych zastrzeżeń do najnowszego wydawnictwa grupy Mikromusic. Wierzę jednak, że na kolejnych albumach znów znajdzie się coś, co mnie wyjątkowo ujmie. Tak jak było z „Bezwładnie” nagranym na wielokrotnie wspominanym już piątym krążku, czy też ze „Śmiercią pięknych saren” z „Pięknego końca”, która już chyba na stałe wskoczyła na listę moich ukochanych utworów. Jednak nawet jeśli tak się nie stanie, jestem przekonana, że znów dostaniemy płytę pełną dobrej jakości dźwięków. Po dokonaniach z sześciu krążków chyba nikt nie wątpi już w klasę, talent i niezwykłą intuicję muzyczną Natalii Grosiak. Co tu dużo mówić – na każdą nową płytę Mikromusic czeka się z niecierpliwością!